Z wiarą nierozerwalnie wiąże się obietnica. Można śmiało powiedzieć, że współczesną cywilizację konstytuuje wiara w obietnicę. Składana jest nam ona dziesiątki, może nawet setki razy w ciągu dnia — na mijanych bilbordach, w gazetach, radiu i telewizji. Dzięki niej wierzymy. W tym sensie jesteśmy nad wyraz religijni. Siła obietnicy i jej uwodzicielski charakter podnoszą poprzeczkę naszej wiary coraz wyżej, skazują nas na kolejne, większe wyrzeczenia, nawet na ból i cierpienie. Poszukując wzorców opisowych, które dobitnie scharakteryzowałyby stan, w którym się znajdujemy przychodzi mi na myśl biblijny bohater — Abraham. Wiedziony obietnicą postanowił wyruszyć wraz z ukochanym synem na wzgórze, aby tam złożyć go Bogu w ofierze. Jak wiemy, w ostatniej chwili Bóg powstrzymał przepełnionego żarliwą wiarą ojca. Zastanawiam się, czy bóg naszej cywilizacji jest tak samo „miłosierny”?
Zawierzyliśmy obrazom. Chyba zawsze wierzyliśmy poprzez obrazy. „Ostatnia wieczerza” Leonarda da Vinci to monumentalna kompozycja, w której centrum Chrystus w geście rozpostartych ramion, obejmujących postacie na obrazie oraz osoby oglądające obraz, ustanawia sakrament Eucharystii. Obraz odnosi nas do momentu powołania Kościoła jako wspólnoty, a zarazem podkreśla istotny, a nawet niezbędny warunek jej trwania — ciągłe stawanie się w powtarzalnym geście wspólnej modlitwy.
W „Ostatniej wieczerzy” Bena Willikensa pojawia się też stół biesiadny, spowity bielą obrusu, umieszczony w podobnej do tej z fresku Leonarda da Vinci przestrzeni. Architektura rysowana jest wyrafinowanymi proporcjami i podziałami, zbiegami perspektywicznymi, fakturami, światłem. Brak tu ludzi. Jest metafizyka przestrzeni, melancholia przestrzeni, smutek przestrzeni.
Leszek Górski (1960) — absolwent Politechniki Krakowskiej. W swoich pracach przedstawia otaczającą rzeczywistość w sposób zaskakujący. Wyszukuje tematy, na które przeciętny człowiek nie zwraca uwagi. Fotografuje głównie motywy architektoniczne i sceny uliczne.
*******************************************************
Droga
W piętnastym wieku ludzie z całej Europy pielgrzymowali po radę do pustelni brata Klausa, zagubionej w jednej ze szwajcarskich dolin — Flue.
Dziś, po ponad pięciuset latach postać świętego rolnika znów przyciąga uwagę świata. Dzieje się tak za sprawą małej kaplicy ku czci brata Klausa, wzniesionej po długim procesie pracy przez Petera Zumthora w niemieckiej wiosce.
[…]
Podłoga zaczyna świecić. Nierówności zastygłych warstw zwielokrotniają połysk. Efekt przypomina srebrzystą, drżącą taflę wody w świetle. Bogactwo tej srebrzystości brzmi w czarnym wnętrzu o smolnych ścianach jak niezwykła hojność, zadziwiająca, ale niosąca w sobie tę samą pamięć ziemi i ognia. Dramat kontynuuje swą dynamiczną harmonię, która istniejące równowagi porywa w wir, lecz nie zakłóca tożsamości ich natury.
Proces wylewania podłogi rejestruje kamera. W telewizji niemieckiej pojawi się relacja z tego wydarzenia i rozmowa z Zumthorem. Kaplica budzi duże zainteresowanie mediów i środowiska architektów już od momentu powstania jej projektu. Teraz, kiedy budowla stanęła, jest bardzo szeroko komentowana. Zumthora zadziwia fakt, że ten mały obiekt architektoniczny przyciąga tak wielu ludzi z całego świata. Podjeżdżają do wioski, o której jeszcze niedawno nic nie słyszeli i przez miedze między rzepakowymi polami pielgrzymują do małej kaplicy szwajcarskiego świętego z piętnastego wieku, brata Klausa.
[…]
*******************************************************
Wyznanie agnostyka
Le Corbusier jest autorem trzech budynków sakralnych, z których dwa — Nôtre Dame du Haut w Ronchamp oraz klasztor La Tourette w Eveux — zapadły wielu głęboko w pamięć. Ostatni, pomimo, że zaprojektowany na początku lat 60. został oddany do użytku w 2006 roku.
[…]
Uczucie, jakiego odwiedzający doświadcza, stojąc przed kościołem św. Piotra to radość, że genialny i do wczoraj nie zrealizowany projekt został zmaterializowany. Pojawia się również refleksja. André Malraux nad trumną Le Corbusiera powiedział, że żegna jednego z największych twórców XX wieku. Ostatnie pięćdziesiąt lat mocno osłabiło taką pozycję architekta. Krytykowano go między innymi za wynalazek blokowisk, które stały się przekleństwem powojennych społeczeństw. Krytykowano elitaryzm jego stylu, apodyktyczność koncepcji. Niespodziewanie, po pięćdziesięciu latach powstał obiekt, który w jaskrawy sposób obnaża płytkość dzisiejszej kultury, sztuczność i wulgarność wielu współczesnych tendencji w architekturze, szybko przemijających mód. Stoimy przed strukturą, w której nic nie jest sztuczne ani na siłę kontrowersyjne. Fragmentacja, przeciwstawność, kontradykcje, które opanowały obecny język projektowy przekształciły się tutaj w harmonię budowaną na bazie wiary w ludzkie pragnienie piękna. Zdumiewające jest jak bardzo poszczególne detale i fragmenty tej struktury, często zaskakujące w swojej naturze, tworzą spójną całość. Zdumiewająca jest nagląca potrzeba pozostania na długą chwilę w milczeniu po wejściu do wnętrza.
[…]
*******************************************************
modlitwa z naturą
cztery obiekty sakralne w Finlandii
W północnym kraju, jakim jest Finlandia, ze względu na specyficzny kąt padania promieni słonecznych interakcja pomiędzy światłem i przestrzenią odgrywa kluczową rolę w tworzeniu i percypowaniu architektury.
*******************************************************
w co ty właściwie wierzysz?
„To jedna z najlepszych nowoczesnych budowli od Hamburga po Monachium” — mówi o glinianej kaplicy Przebaczenia sam Meinhard von Gerkan — najbardziej znany dziś architekt niemiecki (bynajmniej z gliną nie kojarzony). Mury kaplicy z ziemi, w które wmieszano gruzy zburzonego kościoła łączą Berlin dokładnie tam, gdzie dzielił go betonowy mur.
Jej wartość to nie tylko siła wyrazu i nowatorstwo. Kaplica przecierając nowe drogi technologicznie i duchowo, pyta nas, w co naprawdę wierzymy?
[…]
Czy wierzysz w ludzi?
Przy budowach kościołów aktywność parafian ogranicza się zwykle do ofiarowania składek i wysłuchiwania ogłoszeń duszpasterskich. Tym razem pastor wierzył jednak nie tylko w Boga i ekspertów, lecz także w ludzi. Chciał, by świątynia rosła wraz z parafianami. To oni przekonali architektów o tym, że wolą kolisty plan odzwierciedlający wpólnotowość. Mimo że to parafia ewangelicka, wierni zmusili architektów do studiowania prac Rudolfa Schwarza — niemieckiego teoretyka i architekta katolickiego. Przekonywał on do odchodzenia od symboliki hierarchii ku projektowaniu miejsca intymnego dla wspólnoty skupionej wokół ołtarza — „tak, by wierni mogli zobaczyć Boga w oczach bliźnich” [Rudolf Schwarz „Kirchenbau: Welt vor der Schwelle”, Kerle-Verlag, 1960, s. 136]. Taki typ kościoła zaaprobował Sobór Watykański II. Jak widać, protestanci czasem szybciej podchwytują nowe myśli. Od początku parafianie mieli wpływ na postanowienia dotyczące budowy i wyglądu kościoła. To oni zdecydowali o pierwszych krzesłach wykonanych z tektury, o formie krzyża czy o nietypowym świeczniku, który jest metalową skrzynią z piaskiem, a który dostali od benedyktynów po ekumeniczych nabożeństwach. Ta wiara, że laicy duchowi i branżowi mogą decydować o wyglądzie budynku zadecydowała też o najbardziej charakterystycznej stronie kościoła — glinianych ścianach. […]
*******************************************************
Publicystyka: zdejmij buty i wejdź
W Niemczech mieszka 3,3 miliona ludności wyznania islamskiego. Religia ta, jak każda inna, potrzebuje świątyń. Na ponad 2,5 tysiąca meczetów tylko około 150 ma kopułę i minarety. Zdecydowana ich większość pozostaje w miastach prawie niezauważalna.
[…]
O ile można stwierdzić, że większość nowo wznoszonych obiektów związanych z islamem nie jest nowatorska, utrzymana raczej w tradycyjnej stylistyce, to pojawiają się pierwsze oznaki ewolucji samej architektury. W marcu 2006 roku konkurs na główny meczet Kolonii, zorganizowany przez największą organizację turecką DITIB, po zmaganiach niemieckich i tureckich architektów, wygrał koloński architekt Gottfried Böhm wraz z synem Paulem. Böhm, wybitny specjalista od budowy kościołów i jedyny laureat Nagrody Pritzkera z Niemiec z 1986 roku, udowodnił tym samym, że poradził sobie także z zaprojektowaniem ciekawego budynku religijnego dla muzułmanów. Nowoczesna forma kopuły zwycięskiego meczetu, po części transparentna, odbiega od jej tradycyjnych rozwiązań.
[…]
*******************************************************
Rozmowy A&B: przekaz uczuć i idei
rozmowa z…
Alvaro Leite Siza Vieira
„Bardzo podziwiam jego prace, aczkolwiek na płaszczyźnie zawodowej nie spotykamy się zbyt często. Nasza relacja jest bardziej uczuciowa, a rozmowy w przeważającej mierze mają charakter prywatny” — mówi Siza — syn Sizy.
[…]
Kasia Gubernat i Bartosz Haduch: Podczas wizyty w Lugar das Carvalhinhas-Alvite rozmawialiśmy ze starszą kobietą mieszkającą w niewielkim domu ponad Casa Tóló. Dowiedzieliśmy się, że schody zewnętrzne na dachu budynku to dla niej najkrótsza droga do sklepu znajdującego się na dole w wiosce! Czy projektując ten dom, przewidziałeś, że może on służyć lokalnej społeczności jako skrót, ścieżka łącząca górną i dolną część wzgórza?
Alvaro Siza: Casa Tóló można podzielić na przestrzenie wewnętrzne, złożone z ciągu precyzyjnie rozplanowanych pomieszczeń i zewnętrzne, stanowiące sekwencję tarasów utworzonych poprzez przekrycia poszczególnych elementów składowych. Już na samym początku procesu projektowego stało się jasne, że budynek może mieć także trzecią funkcję: stać się drogą w dosłownym tego słowa znaczeniu. Niekoniecznie w sensie komunikacji publicznej dla mieszkańców wioski, ale przede wszystkim służącej mieszkańcom domu. Stworzenie wielu możliwości komunikacyjnych przy zaakcentowaniu specyficznego spadku terenu jest kolejną wartością, zwłaszcza przy projekcie zakładającym niezależność potrzeb tymczasowych mieszkańców domu weekendowego.
[…]
*******************************************************
Design: Nieoczekiwane zaproszenie
Kolekcja przedmiotów Marcela Wandersa zatytułowana „Personal Editions” m.in. poprzez ich limitację oraz ręczne wykonanie stanowi próbę humanizowania designu.
Pomimo że Marcel Wanders jest uznanym holenderskim designerem w średnim wieku, określa siebie, a raczej swoją postawę projektową jako amatorską. Paradoksalnie, to właśnie naiwne, świeże, pozbawione uprzedzeń spojrzenie na zadany problem, odrzucenie schematycznego (akademickiego?) sposobu myślenia, designerska tabula rasa sprawiają, że każdy z sygnowanych przez niego przedmiotów wzbudza emocje, generuje interakcje, zarówno na poziomie mentalnym, jak i czysto użytkowym. Aby tak się stało, Wanders za każdym razem redefiniuje swój warsztat projektowy, począwszy od sposobu poszukiwania idei, a skończywszy na rodzaju zastosowanego materiału i technologii jego obróbki. Wystarczy wspomnieć wazon „Egg” (1997), dla którego formalną inspirację stanowiła prezerwatywa wypełniona jajkami czy elektryczną lampę „B.L.O.” — przypominającą świecę umieszczoną na lichtarzu, włączaną i wyłączaną przy pomocy dmuchnięcia. […]
*******************************************************
Śmierć przez przeciętność...
część siódma:
„Szkoła amerykańska”
Przedstawiamy fragmenty wspomnień profesora Wojciecha Leśnikowskiego, architekta i wykładowcy, mieszkającego i praktykującego za granicą — najpierw we Francji, obecnie w USA.
[…] Rozpoczął się jesienny semestr i ze zdumieniem stwierdziłem, że w moim studiu projektowym przeważali Japończycy i Europejczycy. Było tylko kilku Amerykanów. Szybko zdałem sobie sprawę dlaczego. Był to okres rewolucji młodzieżowej zwanej anti-establishment, prowadzonej przez osławionych wtedy hipisów. Był to okres buntu ludności murzyńskiej domagającej się swoich praw i buntu przeciwko wojnie w Wietnamie. Kampusy uniwersyteckie były ogniskami protestów, nieraz bardzo gwałtownych. Yale nie było tu wyjątkiem. Szczególnie aktywna na tle innych skrajnie lewicowych ugrupowań była organizacja murzyńska Black Panthers. Podpalano budynki, dochodziło do aktów wandalizmu, oskarżeń profesorów o reakcyjność — była to amerykańska wersja chińskiej rewolucji kulturalnej. Ta atmosfera miała ogromny wpływ na ukształtowanie się podejścia do nauczania architektury i na koncepcje samej architektury. Odkrycie, na czym ta zmiana polegała było dla mnie prawdziwym szokiem.
[…]